top of page

Poetycznie o Smutnym Przyjacielu od Serca - Epizod

Śpij kochanie, śpij

 

 

jesteś

jak malutki

nie mogący wciąż zasnąć Anioł

 

czarnoskrzydły

nagi

Anioł

 

czy zdajesz sobie sprawę

z jak wielką miłością

On

 

trzyma cię

na dłoni

 

jesteś kruszynką

 

to nic, że czarna

 

On jeden tak naprawdę

nie jest rasistą

Mylny Adresat

 

 

 

 

kiedy myślę

że ciepło

które wysyłam

każdej nocy

 

pomoże ci zasnąć

 

pomoże ci

otworzyć oczy

i zobaczyć ranek

 

w innych kolorach

 

kiedy mam nadzieję

że to do ciebie dotrze

nieomylnie

moja myśl

 

jak mogłam być tak naiwna!

 

nie znam

Adresata!

 

to

jak mylny adres

 

szczery list 

nie zawsze trafia do tych rąk

dla których 

był pisany

 

 

Twoje imię

 

 

 

czuję czasem

brak przyzwoitości

 

kiedy rozmawiam z kimś

mam wrażenie, że słucham

 

czas nadchodzi

by otworzyć usta

 

a ja mówię...

do Ciebie

 

Twoje imię

jak napis na ekranie suflera

 

czasem nie w porę

czasem nie wypada

Nieznośniku!

wiem, że myślisz

 

moje usta równie podstępnie

chcą mi narzucić

wysłowienie 

pełni Ciebie

w mojej biednej głowie

 

nie zapomnij

 

lubię mieć

chociaż malutką

niezależność!

 

 

 

Nie umieraj

 

 

 

 

czuję się

jakbym pisała historię

 

nie umieraj

proszę

 

nie po to chciałam

żebyś jadł

 

nie po to 

był dla Ciebie pęczak

 

cały ten czas

 

nie umieraj

 

jesteś nikim

jesteś wszystkim

 

Moja cywilizacja

 

 

 

mój Jogi

od spania

z ciągle chybotliwą nitką uśmiechu

do poprawy co rano

 

moja Siostra

od i do zmartwień 

zadżumiona moją ideą miłości

 

mój pieprzony facet 

nie facet

od śmierci i iluś tam żon

 

do licha

 

czym ja się martwię

 

mam wokół siebie

całą cywilizację

Objawienie

 

 

mówi do mnie

jak objawienie

 

każe

milczeć

potokiem słów

 

czeka

na komentarz

kiwnięciem głowy

 

wystarczy

że w jakiś sposób piękna

 

Quinze

 

 

minęło

piętnaście lat

 

czego ode mnie chcesz

 

nie rozumiesz

może nie chcę

byś widział

moje pierwsze zmarszczki

może nie chcę

zobaczyć twoich

 

czego ty 

nadal 

nie rozumiesz?

 

nie przyszło ci  do głowy

że pewne rzeczy

stały się 

tak bardzo osobiste

 

że nie chcę

ich pokazać

 

 

szczególnie

tobie

 

 

Zwyciężyłam

 

 

zwyciężyłam

z twoją ciemnością

 

żyję normalnie

nie myślę o tym

 

a jednak

 

nie odsłuchałam

twojej Gardenii

choć 

nie umiem jej wyrzucić

 

nie odbieram telefonów

choć 

po tylu latach

przecież nic mi nie zrobisz

 

gdyby ciemność

chciała tobą zawładnąć 

ostatecznie

 

już byś się nie odzywał

 

przepraszam

nie umiem 

do tego wracać

albo nie chcę

 

nie dzwoń

Obietnica

 

 

powiem Ci coś

w sekrecie

 

nie martw się

następnym razem

poradzimy sobie

znacznie lepiej

 

ja będę bardziej dojrzała

ty bardziej otwarty

na  światło

 

razem namalujemy dzieło

jakie 

nawet nam się nie śniło

 

dlaczego nie?

 

nie martw się

jeśli ludzie 

mają sobie coś

do powiedzenia

 

wszędzie się odnajdą

 

i  w każdym życiu

 

do zobaczenia

 

 

Na kolana

 

 

powalałeś mnie na kolana

tysiąc razy

 

do dzisiaj widzę siebie

moje długie włosy

utaplane w czarnej mazi

twojej brudnej duszy

 

czym jest miłość

że każe upadać

z pokorą chylić głowę

godzić się na dotyk

zimna piekielnego

każe zaglądać

razemz tobą

w najciemniejsze zakamarki

twojego istnienia

tylko po to

byś doświadczył 

promyka światła

w twoim czarnym wnętrzu

 

jak to się stało

że zasłoniłeś wszystkie okna

jak to się stało

że ty chciałeś tak żyć 

 

jak to się stało

że nie uciekłam od razu

 

przypominam sobie

byłam powalona na kolana

nie miałam siły

by cię tak zostawić

nie miałam też siły

by dźwigać z tobą twój ciężar

 

nie uciekłam od razu

bo zmartwiałam z przerażenia

 

nigdy wcześniej

nie widziałam piekła

 

nie każ mi

płakać nad sobą

 

chcę ci dać

co obudziłeś

twoje

 

nie jesteś magikiem

co wyczaruje

wyrzuca publiczności

 

serce jak cylinder

oto jak rozwiązać

twoją zagadkę

 

wcisnąć na powrót

życie 

w  śmierć

Twoja czerń

 

 

twoja czerń

ciągnie w dół

nieubłaganie

 

moje złote skrzydła!

 

podcięte

jednym twoim tchnieniem

smutek wymieszany

ze zbyt dużą dozą rozpaczy

 

nie mogę się nadziwić

nie spadam!

 

czuję siłę

i wiem

 

może to się równać

tylko

z przeznaczeniem 

 

Koniec

 

 

 

 

a jeśli przyjdzie dzień

 

nie usłyszę w porę

idącego na palcach

Końca

 

a jeśli przyjdzie dzień

nieznośnego chłodu

 

przenikającej goryczy

 

a jeśli przyjdzie dzień

zamilknie telefon

za oknem umrze świat

 

co ja zrobię

jeśli on przyjdzie

 

jak mam uratować

resztki

 

ze stołu miłości

 

 

 

 

 

 

 

chciałabym

 

żebyś poczuł

bezpieczeństwo

 

chciałabym tego 

tak bardzo

 

jak bardzo

 

sama 

potrzebuje

je czuć

Hej Stary

 

 

 

 

zamieńmy się rolami

na jeden dzień

 

masz dożyć jutra

 

jestem egoistką

chcę

 

dożyj 

jutrzejszego wieczoru

 

tylko dla mnie

 

mam dla Ciebie

niespodziankę

 

napisałam twoje lustro

Lawina

 

 

 

  

to dzisiaj powiedziałeś

 

nie będę udawał 

Motyla

bo nim nie jestem

 

chcesz usłyszeć

że wszystko fajnie

 

nie

nic nie jest fajnie

 

nie widzę

sensu życia

w nic już nie wierzę

 

karma

to bajki

dla nieoczytanych jeszcze

 

widzę dziesięć dróg

żeby umrzeć

nie wiadmomo

która lepsza

 

to nie jest zwykłe rozdroże

w tą, albo w tamtą

chciałbym

w końcu zdechnąć

 

tak, właśnie tak

 

niech wszyscy dadzą mi spokój

żebym mógł w końcu

w spokoju

zdechnąć!

 

 

 

 

do cholery

gdzie ja znajduję

takich przyjaciół

 

pamiętasz?

 

miałam tylko

otworzyć drzwi

to dziwne

 

przy pisaniu

dla ciebie

 

nawet nie wiem

kiedy

 

zostałam

tylko w jednej warstwie

pidżamy

 

z cebuli

Noc

 

 

siedzę 

w mojej pidżamie

zgarbiona

z miśkiem pod pachą

 

coraz bardziej

odsuwam sen

 

coraz trudniej

budzi ranek

 

coraz więcej

nieprzeczytanych książek

 

rośnie stos

przyłóżkowy

 

coraz trudniej

pamiętać

sny

 

rano 

Wizja

 

 

szukałam farb

 

miałam wizję

Twojego Anioła

 

stał nad Tobą

 

chciałam to złapać

 

zabrakło

niedomalowanych

rozpostartych

 

skrzydeł

pamiętam

jak rozpaczliwie kochałeś

boję się

że to mnie znowu

w jakiś sposób

zafascynuje

 

nie mogę sie cofnąć

to skrzyżowanie

nigdy już nie wróci

 

żyjemy chyba

w przestrzeni równoległej

nieosiągalni dla siebie

 

ja poszłam dalej

ty na nim zostałeś

krążysz jak duch

nieświadomy bezkresu

czasoprzestrzeni

nie wiem

czy spotkam jeszcze kogoś

 

kto będzie umiał

mnie dostrzec

 

 

Wybacz mi

 

 

 

wybacz mi

 

nie mogłam tego znieść

nie byłam przygotowana

na taki ból

na taką ciemność

na taką rozpacz

 

nikt mnie nie uprzedził

 

moje światło 

nie wystarczało

by uleczyć cię na długo

 

nie miałam już sił

czułam

jakbyś wszystko ze mnie wyssał

sama potrzebowałam już światła

by nie dać się wciągnąć

 

wybacz mi

byłam za słaba

 

cudem

 

przeżyliśmy oboje

 

 

 

Pidżama z cebuli

 

 

 

właśnie uderzyło mnie

jak wiele się zmieniło

 

spotykając go

mówiłam zawsze w myślach

"cześć Cebulko"

zastanawiając się

dlaczego ten człowiek

tak bardzo chce

pod gąszczem swoich ubrań

skryć

samego siebie

wrażliwość, ciepło, uczucia

niewielu znało go od tej strony

 

dzisiaj

myśląc sobie

że zrobiło się chłodniej

lada dzień listopad

krytycznie spojrzałam

na  te  marne dwie wartswy pidżamy

 

i

choć nie było zimniej niż zwykle

włożyłam następne "coś"

 

nie chciałam

dalej słuchać siebie

 

pytanie

czy zmienił się świat

czy zmieniłam się ja

 

zawisło w próżni

 

 

 

piętnaście lata później:

 

dzisiaj wszyscy 

noszą wiele warstw ubrań

 

taka moda 

ludzie zeszli do podziemi

na zewnątrz obnosząc się

z cebulą

Krzyk

    

 

 

co z tego

krzyczysz

iż umierasz

 

nie wiem nawet

gdzie mieszkasz

 

żeby zamiast tych

śmiesznych łez

móc iść

 

wywarzyć te twoje cholerne

drzwi

 

ciekawe

co by było

 

gdybym

przy tym całym twoim gadaniu

o śmierci

 

umarła

 

ot,

całe twoje zadufanie

nie mam skrzydeł

nie jestem cierpliwa

mój zasób słów

ograniczenie

 

to wszystko nic

 

nie mam pojęcia

dlaczego Twórca

upatrzył sobie

właśnie mnie

 

zrobił ze mnie

żywą deskę  ratunku

 

nie licz na to

że będę płakać

po Tobie

 

jak za Johnem

 

nie pozwoliłeś im

poznać siebie

a już śpieszysz

 

nie wiadomo dokąd

 

(strzelają wtedy

kiedy nadal

chcesz żyć

głupku...) 

Przystań

 

 

 

 

nic już chyba

tego nie uleczy

 

moja kochana mama

myśli rozpaczliwie:

"stara panna?"

 

zasłyszane dawno imię

powraca po telefonie

jak bumerang

 

czułość

z jaką cierpliwie

lecz bezlitośnie

tłumaczę

 

"mamo,

nie bierz tej znajomości do serca"

 

ból

nie brać 

tej znajomosci do serca

 

Twoje imię

 

jak ostatnia w jej beznadziei 

dla mnie

 

przystań

 

 

Myśl nocy czarnej

 

 

 

a gdybym mamo

pozostała sama

 

czy nadal

byś mnie tak

kochała

 

czy nie ważniejsze jest

bym mogła być

szczęśliwa

 

nawet

jeśli sama?

 

Halucynacje

 

 

 

obiecałeś mi

list

 

taki prawdziwy

nie e-mailowy

 

obraz

specjalny - urodzinowy

 

zdjęcia

gruntowanie płótna

 

pozostała mi

w zastygłej dłoni

 

Gardenia

 

czyżby to wszystko

halucynajce?

 

 

Ślepi

 

 

mądrość

jego rozpaczy

nad przewróconym światem

 

miłość

dla nienamacalnego

 

otwiera

moje oczy

 

dlaczego

 

tak licznie

rodzą się ślepi

Wyznanie

 

 

nie zrozum mnie źle

 

nawet po tylu latach

nadal się boję

twojej miłości

 

nie odbieram

bo co ci po tym

 

moje słowa

nigdy nie wystarczą

 

nie chcę

byś miał tę niezmordowaną nadzieję

 

czasem boję się

że umrzesz

a ja się nie dowiem

 

bo już nie będziesz mógł

zadzwonić

 

pomimo tego

nie umiem

 

nie umiem się z tobą spotkać

 

 

 

 jednak

czegoś mi szkoda

 

tych

nienamalowanych obrazów

 

tych

niewykonanych zdjęć

 

magii

która wisiała nad nami

ale nie spłynęła na płótno

by można było jej dotknąć

 

została zniweczona

 

za dużo chcieliśmy sobie powiedzieć

za dużo chcieliśmy przeżyć

razem

za mocno się szarpaliśmy

a mogliśmy  

po prostu się zamknąć

 

dzisiaj została tylko pamięć

która jest zawodna

 

szkoda

 

chciałabym

żebyś mnie namalował

 

 

 

Próba zignorowania końca

 

 

tu 

nawet twój Nietzsche

już nie pomoże

 

to koniec 

 

poza tym 

zawsze

byłam pustą ignorantką

 

nie żałuj

byłeś tak zaślepiony sobą

że wcale mnie nie poznałeś

 

też mi

filozofia

kiedy krzyczysz

twoja agresja

dusi słowa w słuchawce

 

kiedy zmierzamy

w nicość

wszystko milknie

 

kiedy dociera do mnie

echo

niezrozumienia

 

groźba utraty

twojej istoty

widzenia

 

oto kiedy

zdaję sobie sprawę

 

że może wcale nie chcę

 

jesteś dla mnie

(ważny)

 

Pożegnanie

 

 

 

chcę się pożegnać

 

tak

Maleńka odchodzi

 

wystarczy

 

pogadamy o tym

kiedy indziej

 

jakie miłe sformułowanie

kiedy indziej

nawet sprawdziłam w słowniku

 

istnieje

 

więc, do kiedy indziej F.

MR. SMUTNY PRZYJACIEL ŻYJE
 

          I nadal dzwoni. Czasem raz na rok. Czasem raz na kilka lat. To było kilkanaście lat temu. Ostatni raz odebrałam ten telefon chyba około 2007 - 2008 roku.

Jedyne, co mi zostało po tym telefonie, to wyznanie. Nie wiedziałam już, co z nim zrobić. Czy można naprawdę kochać platonicznie przez lata? A może wtedy miałam w sobie więcej siły, niż przypuszczałam? Może wystarczyło jej jednak, by on się pozbierał a pamięć o tym każe mu dzwonić? Nie wiem. Domyślam się dzisiaj, że to był jakiś rodzaj depresji. Z tego przecież można sie wykaraskać. Wystarczy blisko siebie mieć kogoś, kto zrozumie...  

          Nie odbieram. Przez te wszystkie lata zbudowałam świat,w którym ... nie przewidziałam miejsca dla niego.  A teraz obawiam się, że gdybym na nowo go wpuściła do mojego życia, zrobiłby sobie to miejsce sam. Jestem dorosłą dziewczynką. Chcę zdecydować o tym sama, jeśli uznam, że jestem na to gotowa. Może na wspólne malowanie nie jest jeszcze za późno. Jeśli nie, pozostawiam Obietnicę...

 

Wiersze te zostały opublikowane po raz pierwszy. 

 

ZAMÓWIENIE

 

 

Zamówienie jednego z moich utworów lub jednej z prac jest proste.  Wystarczy kontakt. Każda praca posiada prawa autorskie a publikacja lub zdjęcia na jej temat pojawią sie na mojej stronie tylko za pisemną zgodą zamawiającego .    

© 2015 by Gabriela Kas. Produkt zrealizowany z  Wix.com.

O SPOSOBIE MOJEGO MYŚLENIA

 

 

​Utwór - w jakiejkolwiek postaci by nie był - jest jak jajo. Rodzi sie w głowie a noszenie go jest coraz większym ciężarem. Aż w końcu nie wytrzymuję. Wyrzucam je z siebie. I dopiero doznaję ulgi i mogę się skupić nad czymkolwiek innym. 

POLITYKA STRONY

Zdjęcia użyte na tej stronie są CHRONIONE prawami autorskimi.

Niektóre z nich należą do Wix.com. Większość z nich jest własnością Gabrieli Kas.

Jeśli chcesz je kopiować, zapytaj/ poinformuj Administratora o tym fakcie z zakładki KONTAKT.  

Dziękujemy. 

bottom of page